Trochę przygotowałem się przed pójściem do kina. Czytałem pierwsze recenzje i opinie. Obejrzałem wszystkie możliwe wersje zapowiedzi. Ukształtowałem w swojej głowie obraz filmu dobrego, porządnego kawałka kina, który warto obejrzeć. Byłem prawie przekonany, że będzie to film, do którego będę chciał wracać. Po wyjściu z kina byłem już zupełnie o tym przekonany. Dlaczego? Jest kilka mocnych argumentów, ale o tym za chwilę.
Głównym bohaterem filmu jest Hugh Glass, amerykański traper będący przewodnikiem grupy handlującej skórami. Jako przewodnik jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo swoich towarzyszy. Bada teren unikając konfrontacji z tubylczymi plemionami Indian. W trakcie jednej z wypraw rozpoznawczych zostaje zaatakowany przez niedźwiedzia Grizzly. Mocno poturbowany cudem uchodzi z życiem. Z przeoranym ciałem i rozszarpanym gardłem zostaje odnaleziony przez swoich towarzyszy, którzy próbują utrzymać go przy życiu. W efekcie, po kilku dniach wędrówki jeden z członków grupy (Fitzgerald) postanawia pozbyć się zbędnego balastu, próbując udusić Glassa. Świadkiem tego zdarzenia staje się syn ofiary, który próbuje ratować ojca. W efekcie zostaje zabity przez Fitzgeralda na oczach swojego ojca, a Hugh Glass kończy zakopany żywcem w płytkim grobie. Epopeja zemsty zaczyna się własnie tutaj. Glass nie umiera, postanawia za wszelką cenę wymierzyć sprawiedliwość oprawcy swojego syna. Zemsta staje się od teraz motywem przewodnim filmu, nadaje mu charakteru i tłumaczy dalsze losy głównego bohatera.
